"Człowiek we własnym życiu gra zaledwie mały epizod." - Stanisław Jerzy Lec
°°°
Siedziała w salonie trzymając na kolanach podręcznik do eliksirów. Przed swoim przyjazdem do Hogwartu powtarzała sobie wszystkie wiadomości z książek dodatkowych, tych do młodszych klas jak i starszych oraz wszystkie jakie miała i miała mieć w Durmstrangu - Szkole Magii, w której uczyła się przez cztery lata. Kiedy miała zacząć piąty rok nauki, ojciec postanowił przenieść ją do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wiedziała, że jednym z powodów zmiany szkoły, jest powstanie Czarnego Pana. Drugim - to, że sama jest jego zwolennikiem. Stop! Poprawka! Jest ZMUSZONA do bycia jakimś cholernym Śmierciożercą.
Z myśleń wyrwał ją trzask zamykających się drzwi. Uniosła głowę, aby spojrzeć na przybyszów. Jeden mężczyzna wyglądał na 40-50 lat. Na jego bladej twarzy widniały zmarszczki; pod szmaragdowymi, lekko przekrwionymi oczami widniały sińce, zdradzając małą ilość snu; ciemne włosy z siwymi pojedynczymi pasmami po bokach, opadały niezdarnie na jego wyniosłe czoło. Ubrany był w drogi, szyty na miarę czarny garnitur i jasnozieloną koszulę, rozpiętą pod szyją. Nic nie mówiąc rzucił ciemno brązową, skórzaną teczkę razem z marynarką na kanapę obok dziewczyny.
Drugi miał długi haczykowaty nos, ziemistą cerę, czarne oczy i tak samo czarne, tłuste włosy do ramion. Usiadł na butelkowozielonym fotelu naprzeciwko dziewczyny. Patrzył na nią swoim przeszywającym wzrokiem, jakby w życiu jej nie widział. A widział. I to nie raz.
- Kiedy to się stanie? - zapytała, gdy jej ojciec wrócił z kuchni z dwoma kieliszkami i butelką Ognistej. Nic nie mówiąc rozlał bursztynowy płyn, następnie podając jedną Nietoperzowi. Ten zabrał kieliszek i jednym haustem wypił całą zawartość kieliszka.
- Najprawdopodobniej jutro, może pojutrze... - zaczął, odkładając naczynie na szklany stolik. - w każdym razie przyjdziemy po ciebie.
- Ale... jak to PRZYJDZIECIE? - zapytała patrząc niewyraźnie na Snape'a. Zerknął na nią potem na Blacka i znów powracając wzrokiem do dziewczyny. Westchnął głęboko i powiedział:
- Nie wiem dokładnie ile osób.. najwięcej dwie, może trzy. Przyjdę ja, możliwe, że będzie Narcyza albo Lucjusz i... Bellatrix.
Słysząc to imię dziewczyna pobladła, a jej jasnoszare włosy zmieniły barwę na jasnoczerwową. Natomiast jej - w tej chwili - modre oczy zmieniły kolor na tak czarny, że wyglądało jakby tęczówka zlała się razem z źrenicą. Ona ma po nią przyjść! Niedoczekanie!
- Rowena, spokojnie księżniczko. Ja wiem, że nie pałacie do siebie sympatią, ale nie musisz się bać! Będziemy z tobą. - powiedział ojciec dziewczyny wskazując głową na Severusa. Posłał jej pokrzepoający uśmiech, dzięki czemu dziewczyna powoli zaczęła wracać do swoich kolorów. Odetchnęła głęboko.
- Bella cię nie skrzywdzi. Nie może. Przecież wiesz o tym. - powiedział Nietoperz przywracając oczami. Zamknęła na chwilę oczy.
* Wspomnienie*
- Dlaczego to się dzieje? - siedziała w salonie z ojcem i Nietoperzem, który właśnie zmieniał jej opatrunek. Lewe przedramię okropnie krwawiło, często miewała mdłości, zawroty i bóle głowy, często także słabła. Przez źle samopoczucie przeniesiono ją do domu i tam kontynuowała swoją edukację.
- To klątwa - rzekł Snape smakując jej ranę jakimś obrzydlistwem. - Czarny Pan powstaje, zauważyłeś to Rodionie, czyż nie?
- Jak mógłbym nie.. - szepnął masując lewe przedramię. Spojrzał na Snape'a i dodał już głośniej - ona jest już duża, Severusie. Możesz jej powiedzieć.
Nietoperz westchnął i zaczął opowieść:
- Dawniej, kiedy Czarny Pan był silny, wynalazł... hm... zaklęcie, a raczej klątwę, którą rzucał na roczne dzieci. One miały dorastać z Mrocznym Znakiem, ale to wiązało się z ogromnym bólem... i nie tylko. One miały śnić o zabijaniu, mieć różne mroczne wizje! Klątwę rzucił na siódemkę dzieci, najbardziej zaufanych sług lub tych co akurat je mieli. Siódemkę. Z tej całej siódemki przeżyła trójka. Dzieci umierały, nie radziły sobie z bólem. Bo jak miały? Ty jesteś numerem 7. Przeżyło jeszcze dwoje: 4 i 5. Reszta nie dała rady...
- Ale ponoć to boli, jak się rośnie.. dlaczego ja nic nie czułam? - zapytała przerywając Severusowi.
- Ponieważ On upadł. Zniknął. A wraz z nim cała moc klątwy. Powróciła teraz, bo i on rośnie w siłę! Póki nie przejdziesz inicjacji, to będzie cię męczyło cały czas. Kiedy już przejdziesz rytuał, nie będziesz odczuwała większości doległości, jedynie może czasami kiedy Pan będzie zły.. ewentualnie może chwilami krwawić.. masz za delikatną skórę... Tamci też przeżyli tylko dzięki temu. Powinnaś dziękować Merlinowi, że żyjesz.
* Koniec Wspomnienia*
Uniosła powoli powieki, ukazując niebieskie oczy. Miała tylko nadzieję, że już będzie po wszystkim...
°°°°°
Tydzień. Już albo dopiero - zależy jak się na to patrzy. Już tydzień nie było jej w domu, ale dopiero tydzień uczyła się w Hogwarcie. Trafiła do domu, w którym chciała być, lecz inni woleli by była w innym. Mowa tutaj oczywiście o Gryffindorze. Kto by znał Gryfona - Śmierciożercę. No oprócz Pettigrew'a, który i tak pełnił mało ważną rolę w świcie Voldemorta. Nie to co ona! Już od urodzenia była wybrana, jako jedna z niewielu - a ściślej mówiąc siódemki, z której i tak przeżyła zaledwie trójka.
W szkole szło jej dobrze. Ba! Nawet wybitnie dobrze! Chwilami nawet samą Hermioną Granger, najwybitniejszą czarownicę od samej Roweny Ravenclaw, zatyka na słowa panny Black. Może imię też ma w tym swoją rolę?
Rowena lubiła żyć w odizolowaniu. Ukrywać się w cieniu. Nie lubiła grać "głównych ról" ani nigdy nie pragnęła być sławna. Nawet mimo że znała odpowiedź na pytania zadane na lekcjach (w sumie tak jak Hermiona), to nie wyrywała się do odpowiedzi... sama nie wiedziała dlaczego... no może poza jednym wyjątkiem, jakim są eliksiry. Snape, nigdy nie słuchał Hermiony, co nie można powiedzieć o Rowenie. Na jego lekcjach jako chyba jedyna Gryfonka zdołała zdobyć w ciągu tygodnia 15 punktów (co było nie lada wyczynem u Gryfonów).
W ciągu tych zaledwie 7 dni jednak zdołała szybko znaleźć sobie wrogów. (Chyba rekord). A tymi wrogami zostali oczywiście ślizgoni. Szczególnie Malfoy i jego Goryle. No kto by pomyślał? Zaledwie pierwszego dnia spędzonego w Hogwarcie, musiała pokłócić się z Ślizgonem. Czyn warty pochwały... szczególnie Czarnego Pana. Najlepsze w tym wszystkim był fakt, że miała ZAPRZYJAŹNIĆ się z mieszkańcami Domu Węża. Parodia..
Panna Black nie miała żadnego powodzenia jeżeli chodzi o jakiekolwiek przyjaźnie czy znajomości. Czasami rozmawiała z Hermioną i Vivianne, z którymi mieszkała razem w dormitorium. Vivianne Saeth Morgernstern była najbliższą jej osobą, w całym Hogwarcie. Pomogła jej znaleźć klasy, opowiedziała o wszystkim i często towarzyszyła. Mimo tak krótkiego czasu zdążyły się w jakimś stopniu nawet zaprzyjaźnić. Rowena w towarzystwie brunetki nie czuła skrępowania. Lubiły przebywać w swoim towarzystwie i to im w zupełności wystarczało.
Białowłosa siedziała właśnie w pokoju Wspólnym myśląc nad jutrem. Piątek - ostatni dzień nauki. I jednocześnie dodatkowe lekcje u Snape'a. Ale niby dlaczego ona idzie na dodatkowe zajęcia nauczania kiedy jest jedną z najlepszych uczennic? To nie są jakieś korki z eliksirów, tylko czarna magia, oklumencja i legilimencja. Musi być przygotowana na każdą chwilę. W szeregach Voldemorta wszystko może się zdarzyć...
Za sobą usłyszała głośny trzask, który wyrwał ją z zadumy. "Pewnie rudzielce" - pomyślała i odwróciła się, żeby zobaczyć co się stało. I nie myliła się. Na podłodze leżał wazon, rozbity w milion kawałeczków, woda rozlana dookoła a kwiaty, które znajdowały się w tym nieszczęsnym wazonie leżały wszędzie. Fred i George Weasley'owie trzymali w rękach kije do Quidditcha, którymi odbijali mugolską piłką do basebolla. Popatrzyła na nich wzrokiem mówiącym "Naprawdę? Musicie?". Bliźniaki tylko chórem powiedzieli "To nie ja" i chowając szybko za sobą piłka uciekli do dormitorium zabierając po drodze piłkę. Rowena przewróciła oczami i wyjęła różdżkę z zaczarowanej kieszeni, znajdującej się w rękawie (była niewidzialna i nieodczuwalna). Machnęła raz sprzątając cały rozgardziasz. Uśmiechnęła się lekko i wstała sama zmierzając ku dormitorium.
°°°
Cześć i Czołem!
Tak więc za nami już pierwszy rozdział tejże historii ♡
Ja wiem.. krótkie, ale chciałam jak najszybciej dodać! Przepraszam :/
Przepraszam także, za tak późne dodanie posta... miał być no.. tydzień temu, ale miałam w tym tygodniu kilka sprawdzianów i poprawkę więc sami rozumiecie :)
(Pamiętajcie! Komentarze czynią cuda [i zachęcają do pisania])
Zapraszam do komentowania! ♡
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz