"Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił." - Edmund Burke
°°°
Biegła ile tchu. Przedzierała się przez gęste krzaki, chłostające je brutalnie po odsłoniętej twarzy. Blade policzki umazane były krwią. Najgorsze było to, że krew nie była z rany przecinającej prawą kość policzkową, tylko to były łzy. Krwawe łzy.Uciekała przed czymś albo kimś. Trudno było określić. Może i tym i tym? W końcu wbiegła z gąszczy na polane. Teraz dopiero zauważyła, że jest noc. Księżyc wraz z gwiazdami odbijał się na niezmąconej tafli jeziora. Rozglądała się nerwowo we wszystkie strony. Łzy, a raczej krew spływała gęsto po jej policzkach. Nawet nie próbowała ich wytrzeć. Nagle odwróciła się twarzą do gęsto zarośniętego lasu i nerwowo zaczęła się wycofywać. Krzaki zaczęły się złowieszczo trząść. Zobaczyła jak z nich wybiega postać ubrana w czarne szaty. Po sylwetce można było wywnioskować, że jest mężczyzną. Na głowę miał zarzucony czarny, duży kaptur, przez co nie dało się zobaczyć jego twarzy. Niebezpiecznie szybko i pewnie zbliżał się do niej.
- Spokojnie maleńka - powiedział nad wyraz spokojnym i jednocześnie przerażającym głosem, wyciągając rękę w jej stronę. Białowłosa dziewczyna wycofywała się coraz bardziej aż natknęła na drzewo. Nie miała już gdzie iść, gdyż chłopak był zbyt blisko. Oparł rękę nad głową dziewczyny. Ujrzała jego przerażająco zimne i pełne mordu brązowe oczy. Przycisnął różdżkę do jej zakrwawionego policzka. Czuła, że nadchodzi koniec kiedy nagle chłopak osunął się na ziemię. Zaskoczona dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Popatrzyła do przodu i zauważyła postać ubraną w czarne szaty z kapturem zakrywającym mu twarz z wycelowaną rożdżką w zemdlałego chłopaka. Dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej. Postać podbiegła do niej mocno przytulając. Wtuliła się w tors mężczyzny. Ten zaczął ją delikatnie gładzić po głowie uspokajając.
- Cii... już nic ci nie grozi, gwiazdko. - Uniosła głowę do góry w sam raz, aby zobaczyć stalowoszare oczy chłopaka...
Po czym obudziła się zalana zimnym potem. Nerwowo dotknęła opuszkami palców mokrych od łez policzków. Były we krwi.
°°°
- Spóźniłaś się - powiedział patrząc srogo na dziewczynę. Rowena podniosła zmęczone oczy ku nauczycielowi, nawet nie siląc się na tłumaczenia. - To raczej nie w twoim stylu.
- Źle spałam - odparła znudzonym tonem i bez pozwolenia Snape'a usiadła po turecku na skórzanym fotelu. Popatrzył na nią swoimi czarnymi oczami ze zdziwieniem.
- Przecież, do jasnej cholery jest 16! - wykrzyczał nie zważając na nieodpowiedni dobór słownictwa. Usiadł na przeciwko dziewczyny. Przyglądał jej się uważnie. I rzeczywiście nie wyglądała najlepiej. Przez zaledwie trzy dni dziwnie pobladła, pod jej oczami wykwitły sińce, a usta przybrały lekko fioletowego odcienia.
-Dobrze się czujesz? - spytał z nutką opiekuńczości i zmartwienia w głosie. Popatrzyła na niego niewyraźnie i lekko kiwnęła głową.
- Przez te trzy dni, kiedy to nie byłam na lekcjach.. po prostu myślałam że jestem przeziębiona... - powiedziała cicho opatając się ramionami, iż nagle zrobiło jej się okropnie zimno - myślałam, że to przejdzie... a jest coraz gorzej.
Nietoperz kiwnął głową na znak, że rozumie. Wstał i poszedł gdzieś na chwilę, wracając już z kilkoma fiolkami napełnionymi rożnokolorowymi cieczami. Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Teraz powiedz jakie masz objawy - powiedział rozkładając fiolki na mahoniowym stole. Spojrzała na nauczyciela jakby zamienił się w jednorożca z teczową grzywą i ogonem, ale nie sprzeciwiła się tylko zaczęła wyliczać.
- Często mam gorączkę i dreszcze. Mam różne sny, a w większości koszmary. Boje się, że to są wizje. Ach... i... ym no tego... kiedy płaczę to nie lecą łzy, a krew...
Przestał nagle przebierać w fiolkach i spojrzał na nią z niepokojem. Widziała w jego oczach jakby współczucie i strach, ale tylko przez chwilę.
- Co proszę? Ale to znaczy, że zamiast łez płynie krew? - zapytał głupio.
- No tak...
Białowłosa speszyła się trochę. Jak można płakać krwią?
- Na wcześniej wymienione doległości mogę coś poradzić, ale ta krew... no... chyba wiem skąd to ci się wzięło. No cóż... po inicjacji kiedy spałaś w Riddle Manor przyszła do twojego pokoju Bellatrix i... tak jakby rzuciła na ciebie klątwę.
- Że co proszę?! - krzyknęła przerywając Severusowi.
- Spokojnie... nikt nie zdążył ją zatrzymać.. wszyscy znajdowali się wtedy na bankiecie. Kiedy ja i twój ojciec zauważyliśmy, że zniknęła od razu pobiegliśmy do ciebie... no i było już za późno. Nikt nie wiedział co to za klątwa. Oczywiście została surowo ukarana... ale ona to zrobiła zapewne z zemsty...
Rowena wiedziała co zrobiła źle. Bellatrix nie pałała do niej entuzjazmem, a i ona nie była jej dłużna. Przy najbliższej okazji czarnowłosa rzucała na nią jakieś paskudne, czarnomagiczne zaklęcie a Rowena opłacała się tym samym, tylko w bardziej mugolski sposób. Pewnego feralnego dnia dolała jej do napoju eliksiru, powodującego zepsucie zębów, przez co jej zęby stały się czarne i niezbyt atrakcyjnie.
Zaśmiała się cicho, kiedy wspomniała jej minę. Jednocześnie zła i plująca naokoło herbatą Bellatrix z ohydnymi zębami, których do dziś się nie pozbyła.
- Nie ma się z czego śmiać - powiedział Snape też się uśmiechając. Lubił tą dziewczynę. Jak mógł nie? Uśmiech spełz mu z ust, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Wstając zdjął z kanapy koc w czarno-białą kratę i rzucił dziewczynie. Posłał ku niej wzrok mówiący :"okryj się", następnie chwytając na mosiężna klamkę.
- Tak? - zapytał otwierając drzwi.
- Mogę wejść? - zapytał męski głos. Rowena odwróciła się w stronę dochodzącego głosu i zamarła na chwilę. Malfoy stał patrząc na Nietoperza. Ten odwrócił się w jej stronę i widząc zakłopotanie dziewczyny zaistniałą sytuacją wolał zapobiec spotkania Gryfon - Ślizgon.
- To jest konieczne? - zapytał mając nadzieję, że jednak uczeń jego domu odpuści i odejdzie.
- No... chodzi mi o eliksir przeciwbólowy i.. pewną wiadomość. - zakończył dodając nacisk na ostatnie słowa. Snape niechętnie zrobił mu przejście w drzwiach. Blondyn zadowolony wszedł do pomieszczenia. Widząc Gryfonkę odwrócił się w stronę nauczyciela z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Panie Malfoy, proszę poczekać zaraz przyniosę panu ten eliksir. Tylko mam pytanie... do czego panu jest on potrzebny? - spytał nie dając po sobie poznać żadnych emocji.
- Ym.. głowa - powiedział jedynie, jakby nie chciał więcej mówić przy Gryfonce. Snape wyszedł do magazynu mówiąc jedynie ciche 'zaraz wrócę'. Malfoy podszedł trochę bliżej do nadal zaskoczonej dziewczyny. Usiadł naprzeciwko niej, wcale nie wyglądając na ból głowy.
- Co ty tu do jasnej cholery robisz Black? - wysyczał nadal nie mogąc nic zrozumieć. I w dodatku co u Mistrza Eliksirów robi ta cholerna Gryfonka? I w dodatku przykryta JEGO kocem?!
- Nie musisz wytykać nosa w nie swoje sprawy, Malfoy. - odpowiedziała zimnym tonem arystokracie. Mimo iż oby dwoje byli po tej samej stronie, z arystokratycznych rodzin, nienawidzili się tak bardzo, jak ich domy.
- To powinno wystarczyć - usłyszeli za sobą głos profesora. - Więc jaka to wiadomość?
- Może jednak przyjdę później profesorze. - powiedział patrząc wyzywająco na Gryfonkę, w pośpiechu wychodząc. Nie wiedziała co o tym myśleć. No bo w sumie nic dobrego Malfoy nie mógł sobie w tej swojej arystokratycznej głowie wysnuć...
°°°
Zamknęła za sobą drzwi od gabinetu Snape'a. Była już 18 więc postanowiła wyruszyć do swojego dormitorium korzystając z faktu, że zaczęła się kolacja. Miała ostatni zakręt i schody do przejścia aby wyjść z lochów, lecz jej plany popsuł jednak pewien Ślizgon.
Stał opierając się o ścianę przed schodami. Miał założone ręce na piersi. Nogę zgiętą w kolanie, opierał tę samą ścianę. Wzrok miał utkwiony w podłodze z kamienia ze skupioną miną. Słysząc nadchodzące kroki spojrzał niechętnie na dziewczynę. Rowena przyspieszyła, chcąc jak najszybciej go wyminąć, jednak ten zagrodził jej drodze nie pozwalając przejść.
- Mógłbyś zejść mi z drogi? Spieszy mi się. - warknęła na niego patrząc swoimi czerwonymi oczami na niego. Widać było, że jest zła.
- Jakoś mi nie specjalnie. - odpowiedział od niechcenia patrząc jak się słodko denerwuje. Stop, pomyślał. Nie może tak o niej myśleć.
- Jakoś mnie to nie obchodzi - syknęła mrożąc swoje oczy o krwistoczerwonych tęczówkach.
- Spokojnie Black. Mam jedno pytanie...
- Tylko jedno? Przynajmniej tyle.. - przerwała mu. Założyła ręce na piersi czekając aż zacznie pytać.
- Co robiłaś u Snape'a? - zapytał podnosząc jedną brew w górę. Miała ochotę go trzasnąć w pysk. Wszystko musi wiedzieć idiota.
- Po co ci to? Mądrzejszy od tego nie będziesz. - warknęła wymijając Malfoy'a tym razem skutecznie. Gdy już była w połowie drogi znowu usłyszała głos tego idioty.
- Możesz się przyznać. - powiedział powoli odwracając się w stronę dziewczyny. Rowena stanęła nagle jak spetryfikowana. Czyżby on wiedział, że ona jest Śmierciożercą? Chciał tę wiedzę użyć przeciwko niej? Odwróciła się nerwowo w stronę Dracona. Patrzyła na niego z niewykrywalnym przerażeniem. Na szczęście potrafiła już opanować większość emocji takich jak zdziwienie czy strach, więc jej włosy oraz oczy nie zmieniały kolorów. No.. jeszcze gniewu nie potrafiła opanować perfekcyjnie.
- Co...?
- Myślisz, że nie wiem dlaczego Snape daje ci punkty na lekcji? Tobie? Jesteś Gryfonką! Gryfoni nigdy na eliksirach punktów nie zdobywają! Rozumiesz?! Nigdy!
- I to cię tak dręczy? To, że jestem od ciebie lepsza? - odparła z ulgą. Czyli jednak nie o To chodziło.
- Merlinie! Ja myślałem, że kto jak kto, ale ty będzie mieć większy szacunek do siebie. Ale czego mógłbym się spodziewać.. jesteś tylko kolejna nic nie wartą dziwką. W ogóle to co ja z Tobą rozmawiam?
- Że co proszę? - krzyknęła nie wierząc własnym uszom. Ona nie.ma dla siebie szacunku? Niby co on insynuuje?
- Aż taką tempa jesteś? A tak poza tym jak długo to trwa? - zapytał z gniewnym błyskiem w oczach.
- Ale o co tobie do jasnej cholery chodzi? - Nie wytrzymała i wybuchła. Zawsze potrafiła bądź próbowała nie eksplodować słysząc takie teksty. Łatwo ją było wytrącić z równowagi, lecz ona coraz lepiej radziła sobie z opanowaniem emocji. Ostatnie pół roku lekcji ze Snapem w końcu ukazywało rezultaty. Może tak to opanuje jak sam Mistrz Eliksirów?
- Nie wiesz o co mi chodzi? To ja to jaśniej powiem. Jak długo grzejesz łóżko Snape'a?
- Że co kurwa? - Nie. Tego już za wiele. On oskarża ją o coś takiego? Podeszła do niego niebezpiecznie blisko. W jego oczach ujrzała błysk strachu, który szybko zamienił się na pewność. O nie! Tego już miała dość!
- Dla twojej wiadomości - syknęła przyglądając mu różdżkę do szyi. - Moje życie, to moje życie, więc z łaski swojej nie wpierdalaj się w nie. A Snape to mój wuj, debilu. - skończyła zabierając różdżkę i cofając się trochę. Patrzyła w jego oczy. Widziała w nich niepewność i.. tak to na pewno był strach. Uśmiechnęła się lekko na widok jego miny i schowała różdżkę.
- Jak to wuj? - zapytał niepewnie.
- Normalnie. Więcej i tak nie musisz o mnie nic wiedzieć. I tak już za dużo powiedziałam. - odparła cicho. - A ty nie spieszysz się przypadkiem na kolacje? - dodała po czym jak najszybciej udała się do wieży Gryffindoru. Nie chciała nikogo już widzieć, a tym bardziej natrętnego ślizgona. Po za tym znowu dostała nieprzyjemnych dreszczy.
°°°
Witam!
No to za nami drugi rozdział :)
Moim zdaniem rozdział wyszedł nawet udanie. Mam nadzieję, że się podoba... chociaż po komentarzach pod ostatnim postem widać, że średnio. Żywię nadzieje, iż ktoś się nad mną ulituje i napisze pod spodem kilka słów. Czy jest dobrze napisane, są jakieś błędy czy nawet żeby napisać, że to gówno. Każdy ma swoją opinię i chciałabym tych opinii wysłuchać. . A raczej je poczytać. Uwierzcie, komentarze życia cuda! :D
Piszesz świetnie!! Co prawda zdarzają się błędy ale u mnie nie "zaburzają" one czytania ;) Czekam na kolejny rozdział!! *.* ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję! Naprawdę! Przynajmniej wiem, że ktoś czyta mojego bloga xD rozdział mam nadzieję, pojawi się gdzieś w tym tygodniu... byłby już dzisiaj ale chciałabym napisać coś dłuższego ^^ i przepraszam za błędy..
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń